Zgodnie z zapowiedzią Hyundaia, w przyszłym roku na odcinkach specjalnych pojawi się druga generacja i20 WRC, bazująca na najnowszym cywilnym wcieleniu.

Choć na razie o sportowym modelu niewiele wiemy, to patrząc na zaprezentowaną właśnie drogową wersję możemy być pewni, że będzie ona bardzo ładna.

Ale tak naprawdę, to niejedyny powód, dla którego nowe i20 może się podobać.

O ile aktualna generacja i20 została zaprojektowana z myślą o rynku europejskim, o tyle nowa odmiana, która w Polsce pojawi się na początku przyszłego roku powstała nie tylko z myślą o mieszkańcach Starego Kontynentu, ale na Starym Kontynencie.

Niemieckie centrum projektowe z zadania wywiązało się znakomicie: nowe i20 śmiało może rywalizować z uznanymi graczami segmentu B, a konsumenci w Europie na pewno będą mieli dylematy co wybrać. Opel Corsa, Ford Fiesta, Toyota Yaris, Volkswagen Polo czy też najnowsza Skoda Fabia – w tej stawce i20 drugiej generacji wcale nie wygląda na „ubogiego krewnego” z dalekiej Korei, zwłaszcza że produkowany będzie w Turcji.

Hyundai i20 /INTERIA.PL

Pięciodrzwiowa odmiana nowego i20 wygląda jak………

Tu można wstawić nazwę większości obecnie oferowanych w segmencie B modeli i okaże się, że produkt Hyundaia w niczym nie ustępuje rywalom i jest po prostu nowoczesny. W przedniej części uwagę zwraca hexagonalny grill chłodnicy. Z boku masywne przetłoczenie przy dolnej linii okien, a także plastykowe nakładki na słupki C, imitujące przyciemniane szyby. Tył wyróżnia się ostrymi krawędziami świateł. W sumie daje to bardzo ciekawy efekt, który znakomicie wpisuje się w odnowioną linię modelową koreańskiego producenta.

Zbudowany na nowej platformie i20 ma większy rozstaw osi. Dodatkowe centymetry (+4,5) odczują pasażerowie na tylnej kanapie. Zwiększenie długości całkowitej o 4 centymetry dało efekt w postaci większego bagażnika (teraz 326 litrów, w porównaniu do 295 litrów poprzednika). Druga generacja i20 jest również szersza (+2,4 cm), ale za to niższa (o 1,6 cm). Egzemplarze ze słabszymi silnikami poruszają się na 15-calowych kołach, w autach o większych mocach użyto 16-calowych felg wykonanych ze stopów metali lekkich.

Koreańczycy, którzy pod względem wieloma względami (stylistyka, wzornictwo, jakość wykonania) dogonili już swoich japońskich i europejskich rywali, powoli zaczynają również wytyczać nowe trendy w poszczególnych segmentach. Na przykładzie nowego i20 doskonale widać, że dzisiaj w walce o klienta nie liczy się wyłącznie obiegowa opinia, wygląd i cena. Niezmiernie ważne jest również zastosowana technologia i wyposażenie.

Nowe i20 zadziwia dostępnością technologii, które do tej pory zarezerwowane były dla pojazdów wyższych klas. Ogrzewana kierownica, asystent pasa ruchu, kamera cofania (umieszczona w lusterku wstecznym), światła LEDowe czy układ wspomagający ruszanie pod górę (HAC) jeszcze nie tak dawno stanowiły płatne opcje w autach segmentów D i C. Dziś dostępne są w również na życzenie w segmencie B, a niebawem pewnie dotrą również do segmentu A.

Seryjne wyposażenie w zakresie bezpieczeństwa każdego miejskiego Hyundaia będą stanowiły układy stabilizacji pojazdu (VSC), wspomagania ruszania pod górę (HAC), kontroli ciśnienia w oponach. O ABS-ie jako „oczywistej oczywistości” nawet nie ma co wspominać. Podobnie zresztą jak i o powietrznych poduszkach, których projektanci przewidzieli aż sześć (czołowe, boczne i kurtyny).

Hyundai i20 /INTERIA.PL

W kabinie uwagę zwracają przede wszystkim dobrej jakości materiały. Dwukolorowe wnętrze (w kilku wariantach) sprawia naprawdę dobre wrażenie, a i ergonomia jest na wysokim poziomie. Dla zwolenników nowoczesnych technologii przewidziano złącze USB i bluetooth. Dość ciekawie rozwiązano kwestię nawigacji. Spece z Hyundaia doszli do wniosku, że tak naprawdę w tej klasie użytkownicy nie potrzebują fabrycznie zabudowanej nawigacji, tylko częściej korzystać będą z tej dostępnej w coraz powszechniejszych… smartfonach.

Właśnie z myślą o takich kierowcach przewidziano uniwersalne i dedykowane uchwyty do telefonów. Rozwiązanie proste, choć pionierem w tej klasyfikacji był Fiat, który przed laty podobny patent zastosował w modelu 500. Tradycyjna nawigacja mimo wszystko pozostanie w ofercie, choć można przypuszczać, że będzie ona raczej droga.

Kiedy już przy pieniądzach jesteśmy, to na razie nie mamy konkretnych informacji. Rynkowe ceny nie są jeszcze znane, ale patrząc na zapowiadane wyposażenie standardowe śmiało można postawić tezę, że taniej niż teraz to na pewno nie będzie. Nowoczesność ma jednak swoją cenę.

W palecie silników znajdziemy benzynowe jednostki o pojemnościach 1,25l (moce 75 lub 84 KM) i 1,4l (100 KM) oraz dwa diesle: 1,1l (75 KM) oraz 1,4l (90 KM). Z racji niewielkich pojemności zużycie paliwa jest na niskim poziomie, a dynamika i elastyczność zwłaszcza w przypadku stukonnej jednostki bardzo dobra. Również najmocniejszemu ropniakowi życia nie można odmówić. Słabsze silniki wymagają dość częstego mieszania biegami, choć rekompensują to niską konsumpcją benzyny lub oleju napędowego.

W przyszłym roku obok czterocylindrowych silników pojawią się jednostki o trzech cylindrach i pojemności 1 litra. Najmniejsze w ofercie motory wcale nie będą najsłabsze: dzięki turbodoładowaniu litrowe silniki będą dostępne w dwóch zakresach mocy 100 lub 120 koni mechanicznych.

Nowe i20 z poprzednikiem ma… niewiele wspólnego. I dobrze. Z każdą kolejną generacją Hyundai zmniejsza dystans do rywali we wszystkich segmentach. Pamiętacie miejskiego Getza? Jeśli tak, to wiedzcie, że to był tylko początek, który w aktualnej generacji skończy się przepięknym WRC. Czekamy z niecierpliwością.

 

 

Hyundai